Nie wiem jak was, ale mnie strasznie postać Jordany denerwowała. Nigdy jej nic nie pasowało i była strasznie egoistyczna.
W sumie obie postaci były tak wykreowane, żeby trochę denerwować lub nieco śmieszyć. Parę razy się wkurzałem, a innym razem śmiałem. W sumie to komediodramat i na tym to polega, żeby były różne momenty. Film aż nazbyt życiowy, wiele z tych momentów na filmie każdy z nas kiedyś pewnie doświadczył (np. pierwsze niepowodzenia, pierwsza miłość itp.).
Taki typ "zimnej s*ki". Niestety ale takich kobiet nie brakuje a żyć z nimi się nie da. Trzeba jednak zauważyć, że pod tym płaszczykiem obojętności skrywało się wrażliwe "serduszko".
Natomiast Olivier to jej przeciwieństwo. Wrażliwy, czuły i do bólu racjonalista. Żal mi go, tacy ludzie nie mają łatwo.